Zwyczajowo, na początku marca ruszyliśmy na południe Europy. Tym razem padło na Hiszpanię, a dokładnie jej mocne południe, czyli Andaluzję. Postanowiliśmy się poruszać w miejscach, w których wcześniej nie byliśmy – w Reguchillo przy Jaen i w La Mueli w prowincji Kadyks.
Mega lampa (od półtora miesiąca nie padał deszcz) i rekordowe temperatury oznaczało jedno – pobudka wcześniej niż do roboty i koniec wspinu o 12. Dłużej zresztą i tak by się nie dało, bo skała w Reguchillo jest mocno skórożerna i raczej nie z powodu zbułowania kończyliśmy wspin.
Cyfra w okolicy, poza paroma wyjątkami, mocna, ale drogi w większości ładne i warto tu zawitać.
Po tygodniu przekwaterowaliśmy się na tak zwane totalne zadupie, czyli do wioski o szumnej nazwie – Prado del Rey u podnóża Sierra de Grazalema.
La Muela, z którą wiązałem największe nadzieje, jeśli chodzi o charakter dróg ( no i oczywiście pociśnięcie konkretnej cyfry w sajcie:) okazała się jednym z trudniejszym westowych rejonów.
Co prawda drogi są długie, w większości naciekowe po sporych chwytach, ale jest jakoś „dziwnie”.
Skała jest często jasna (nie widać), dużo mokrego (północna ściana, ale i tak było łaskawie, bo susza) i spity rozmieszczone tak, że wpinki często trudniejsze niż ruchy, no ale to dla mnie normalka, hehe. Uważam jednak, że miejscówka to totalny ogień, jest przepięknie krajobrazowo, cicho, zero ludzi i świetne warunki do biwakowania (chociaż mieszkania do wynajęcia nie są drogie).
Słowem – pierwsza klasa.
Jeśli chodzi o wyniki, to jak to powiedział mój młodszy kolega: „no szału nie było” :), ale kto był to wie, o co chodzi.
W sajcie udało się przejść:
Apura tu tiempo 7c+/8a Reguchillo
Don Cayetano 7c/c+ Reguchillo
Nano 7c+/8a Reguchillo – mega ruta po naciekach
Depredador 7c+ Reguchillo
Rabomán y los Viagra 7c+ La Muela
Santo Grial 7c La Muela – ta to mega ogień, przypomniały mi się czasy, kiedy walczyłem o każdą 7-kę ce:)
Pare fotek obrazujacych powyższy teksik ( foty autorstwa Marcina Kaźmierczaka)